sobota, 16 lutego 2013

Barrin 4 - Epilog

Przez następne kilka minut Kapitan Alistair słuchał, co wydarzyło się podczas ostatniej zmiany. Flacha się nie odzywał bo nie udało się go obudzić, więc Anton wyrecytował listę usterek, które udało mu się naprawić, a następnie części, które będzie potrzebował w najbliższym czasie. Po odprawie wspólnymi siłami zanieśli Flachę do transportowca. Gdy stary statek zmienił się w kolejny jasny punkcik na tle czerni kosmosu, kapitan odwrócił się do nowego podwładnego i zaproponował chwilę relaksu przed pracą. Wsiedli do windy i przejechali dwa piętra, do strefy relaksacyjnej. Gdy przed Arturem otworzyły się drzwi, znieruchomiał z wrażenia. Przed nim rozpościerał się najpiękniejszy ogród, jaki w życiu widział. Pod wielką przeźroczystą kopułą w kształcie ćwiartki sfery odtworzono zbocze wzgórza. Rosło na nim kilkadziesiąt gatunków drzew, od ziemskich sosen karłowatych, po bardzo rzadkie barrińskie igłowce. Pomiędzy drzewami rosło wiele mniejszych krzaków, wśród których ustawiono ławki, altany i marmurowe fontanny. Gdzieniegdzie, ukryty wśród zieleni stał automat z przekąskami lub napojami. Do wszystkich tych miejsc prowadziły wysypane drobnymi kamykami ścieżki, przecinające soczyście zielony trawnik białymi kreskami, Artur nie mógł uwierzyć, że całą, kilkuset metrowa powierzchnię pokrywała naturalna trawa! Do tego w strefie słychać było świergot prawdziwych ptaków, które wesoło skakały po gałęziach drzew lub latały pod kopułą. To wszystko było wspanialsze i bardziej okazałe niż strefy relaksacyjne na pierścieniu okołoziemskim! Kapitan widząc zachwyt w oczach Artura uśmiechnął się przyjaźnie.
- Chyba ci się tu spodoba.

Tymczasem, w czeluściach sekcji magazynowej myszkowało kilkadziesiąt niewielkich zwierząt. Podczas zamieszania, związanego z chwilowym brakiem światła, uciekły z kontenera przywiezionego przez Greviara i teraz systematycznie szukało przejścia do strefy mieszkalnej.

środa, 13 lutego 2013

Barrin 4 - część dziewiąta

Alistair i Artur weszli do brudnego korytarza prowadzącego do głównej dyspozytorni kapitan kroczył dumny i wyprostowany. Gdy zamknęły się za nimi drzwi, odetchnął głęboko i przeczesał długie, siwe włosy. Miały lekko złotawy kolor, który sugerował że kapitan był w młodości blondynem.
- Młody, muszę przyznać, że masz jaja – powiedział zapalając fajkę – zadzierać z najgroźniejszym przemytnikiem w promieniu dziesięciu skoków, choć pewnie nie miałeś pojęcia…
- To byli przemytnicy! – Krzyknął nagle Artur, podrzucając Lorda Persivala w powietrze. Kot wylądował zwinnie, miauknął gniewnie i uciekł w głąb korytarza.
- … kim oni są. Owszem, najprawdziwsi. – dokończył spokojnie kapitan zapalając fajkę staromodną zapalniczką.
Artur spojrzał na nią z zachwytem. Był to bardzo stary, bogato rzeźbiony model, jeden z ostatnich wykonanych z prawdziwego srebra i zasilanych naturalną benzyną. Takie cacuszko musiało kosztować fortunę.
- Ale przecież – odezwał się Artur gdy już oderwał wzrok od mechanizmu. – trzeba to zgłosić!
- Musiałbym zgłaszać niemal każdy cumujący tu statek. – mruknął kapitan wypuszczając kłąb dymu.
- Czyli nic pan nie zrobi?
- Zanim odpowiem ci na to pytanie, musisz mi powiedzieć czy jesteś łajzą czy spryciarzem? – Kapitan spojrzał wymownie na Artura- choć już raczej znam odpowiedź.
- Ktoś mnie już o to pytał, ale, mimo że słyszę to pytanie drugi raz to nadal go nie rozumiem.
- Jak pewnie zauważyłeś ta stacja leży z dala od głównych tras komunikacyjnych – zaczął kapitan mentorskim tonem. – Generalnie, na służbę trafiają tu dwa rodzaje ludzi. Pierwsi z nich zostają tu wysłani przez przełożonych, jeśli nie wytrzymują tempa na większych stacjach. Mogą też sami prosić o przeniesienie, jeżeli szukają odrobiny spokoju, a nie chcą zmieniać zawodu. Ich nazywamy łajzami. Drugi rodzaj, cwaniacy, chcą tu się dostać za wszelką cenę i rozkręcić mały biznes na kontrabandzie. A więc Arturze, podejrzewam, że jesteś łajzą, czy mam rację? - Artur, po chwili namysłu, smutno kiwnął głową. Widząc ten gest kapitan pokręcił głową – Ależ absolutnie nie ma się czego wstydzić. Każdy dostaje tu czego chce. Mogę cię zapewnić, że jeżeli pragniesz spokoju to będziesz go miał aż za dużo.
Tak rozmawiając doszli do centralnej dyspozytorni. Mężczyzna, którego Artur zobaczył tu wcześniej wciąż spał. Obok niego stał spotkany wcześniej chudy blondyn i…
- Pracuje tu kolorak!- Artur spojrzał zafascynowany na niewielką istotę – zawsze chciałem któregoś spotkać!
- To na akademii żaden nie wykłada?- Kapitan spojrzał zdziwiony na Artura.
- No skąd, ziemia leży ponad czterdzieści skoków od ich rodzinnej planety – Artur spojrzał na kapitana ze zdziwieniem – A koloraki źle znoszą podróże przez bramy, powinien pan o tym wiedzieć.
- Kolorek, to prawda? – Kapitan podrapał się po głowie – bo jakoś nigdy nam o tym nie mówiłeś.
- Ja jestem nietypowy, bo nie choruję po skokach – rozległ się syntetyczny głos Kolorka – ale nie lubię latać daleko na urlop.
- No popatrz, człowiek się całe życie uczy! – roześmiał się kapitan. – No to Kolorka już znasz, ten wysoki chudzielec to Anton, nasz mechanik.
Przedstawiony blondyn wstał i podał Arturowi rękę.
- Łajza czy cwaniak?- zapytał kolejny raz.
- I tu muszę dopowiedzieć – wtrącił się Kapitan – że nasz Anton jest trochę specyficzny. Jeżeli zada ci pytanie, to musisz na nie odpowiedzieć, bo nie powie nic więcej. Ponadto, jeżeli odpowiedzi na kolejne pytania będą sprzeczne, to obrazi się i nie odezwie przez jakiś tydzień.
- Cześć Anton – Artur uścisnął wyciągniętą dłoń – i odpowiedź brzmi; łajza.
Mechanik i kapitan uśmiechnęli się i prezentacja została wznowiona.
- Ten obdartus śpiący na krześle to Flaszka- wskazał ręką chrapiącego mężczyznę – Świetny człowiek o ile nie ma kaca albo nie jest pijany. W zasadzie to tyle na razie, resztę załogi poznasz w trakcie służby. A teraz wybacz, muszę zrobić przekazanie zmiany.

sobota, 9 lutego 2013

Barrin 4 - część ósma

Alistair dobiegł do głównej bramy sekcji magazynowej, gdy usłyszał stłumiony odgłos strzału. Cholera, nie zdążyłem - pomyślał zrezygnowany - Teraz dopiero zaczną się kłopoty. Mimo to otworzył wrota.
- Do ciężkiej cholery – ryknął dając upust frustracji – nie ruszać się kurwie syny! Jeżeli ktoś głębszy oddech weźmie to wyrzucę go w kosmos w puszce po akadyrskim serze! – Jego głos jeszcze przez chwilę dudnił w wielkiej, wypełnionej kontenerami hali.
Klnąc pod nosem zaczął się wspinać na platformę przy najwyższej linii kontenerów. Gdy stanął na najwyższym podeście, odwrócił się i zobaczył trzech skamieniałych z przerażenia ludzi zaczął się śmiać.

Lord Persival Antonus de Blue II był znudzony. Chodzenie po kładkach i skakanie pomiędzy tymi wielkimi pojemnikami szybko mu zbrzydło. Usadowił się więc na jednym z kontenerów i zapadł w sen. Co chwilę jakiś człowiek hałasował ale Lordowi Persivalowi nie chciało się zwracać mu uwagi. Kiedy jednak ktoś zaczął chodzić w pobliżu kontenera na którym drzemał, postanowił zareagować. Podszedł do krawędzi i wyniośle spojrzał w dół. Dostrzegł swojego karmiciela i dwóch obcych ludzi. Jeden z nich trzymał wyciągniętą przed siebie rękę. Lord Persival nie mógł zignorować tak jawnego zaproszenia do zabawy.

Gdy Artur zobaczył wycelowaną w siebie broń zaczął gorączkowo myśleć, co ma zrobić. W końcu zwyciężył instynkt. Gdy Amant podnosił broń, Artur z całych sił pociągnął drzwi kontenera, chcąc zapewnić sobie chwilową osłonę. Zapomniał jednak, że stoi w kałuży oleju. Zamiast ukryć się za drzwiami, przewrócił się i zakrył głowę rękami. Padł strzał, i Artur ze zdziwieniem stwierdził, że jeszcze żyje. Spojrzał w kierunku stopni na inne poziomy. Amant i stojący za nim oficer leżeli na ziemi i walczyli z Lordem Persivalem! Artur nie zamierzał marnować okazji, podniósł się na kolana i nie bacząc na śliski płyn próbował wstać. Nagle usłyszał świdrujący dźwięk z wnętrza otwieranego kontenera i niemal w tym samym momencie w całym magazynie rozległ się donośny ryk.

- Ależ naprawdę nie musicie wstawać na mój widok. – Alistair podszedł do Amanta walczącego z kotem i podniósł pistolet – Greviar, wyjaśnij mi proszę, dlaczego strzelasz do mojej załogi?- Zwrócił się do chudego oficera.
- Złamał postanowienie układu – syknął chudzielec – miałem prawo go zastrzelić…
- Nie Greviar – Alistair zabezpieczył pistolet i wsadził go za pas munduru –przyleciałeś pięć godzin wcześniej, więc miałeś OBOWIĄZEK najpierw zatrzymać procedurę a potem wezwać mnie - Kapitan stacji pomógł wstać Arturowi a następnie błyskawicznym ruchem złapał Lorda Persivala – To, że wyciągnęliście tu broń, jest jawnym złamaniem zasad układu, wobec – Alistair zamyślił się przez chwilę – drobnego pogwałcenia przez niewtajemniczonego. Greviar, myślałem, że masz więcej honoru…
- Odwal się od mojego honoru – chudy oficer poczerwieniał z gniewu – co proponujesz?
Kapitan Alistair już otwierał usta by mu odpowiedzieć, gdy w całym magazynie niespodziewanie zgasło światło.
- Niech nikt się nie rusza – powiedział stanowczym głosem- za kilka sekund włączy się oświetlenie awaryjne. – Jednak pierwsze lampy zapaliły się dopiero po minucie, a po dwóch oświetlenie wróciło do normy -Wracając do tematu, Greviar- Alistair oparł się o barierkę – moja propozycja jest następująca; plombujemy kontener, zapominamy o sprawie, a za milczenie w sprawie złamania zasad dorzucasz nam trzy opakowania, które ja wybiorę.
- Alistair, czy cię pogięło? – skrzywił się Greviar – za tę prowokację to powinienem jeden odjąć od normalnej stawki. Poza tym – sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej niewielkiego pilota – wiesz, że jeżeli nacisnę ten guzik to moja załoga będzie tu w przeciągu dwóch minut…
- A wiesz że jeżeli ja nacisnę ten guzik – Alistair wyciągnął nieco większego pilota i położył palec na dużym czerwonym przycisku – włączę alarm przeciw pożarowy i przez najbliższe osiem godzin nie opuszczą strefy relaksacyjnej. Oficerowie zmierzyli się wzrokiem.
- Blefujesz- Greviar przerwał milczenie.
- Sprawdź mnie – wzruszył ramionami Alistair – poza tym, co zyskasz, że będzie tu cała twoja załoga? Pozabijasz nas? Obaj wiemy, że to byłby twój koniec.
- Dobra – Greviar schował pilota do niewielkiej kieszonki przy pasie – dwa kontenery i zapominamy o sprawie.
- Stoi. No młody – Alistair zwrócił się do Artura – wstawaj z tej podłogi. Taka poza nie przystoi absolwentowi Akademii.
Artur zaczerwienił się i pośpiesznie wstał. Próbował stanąć tak żeby szpecąca jego biały mundur, wielka brązowa plama była jak najmniej widoczna.
- No to skoro sprawa załatwiona – Alistair spojrzał na niewielki czytnik danych – Greviar, wyładuj mi siedemnasty i osiemdziesiąty pojemnik, my tymczasem pójdziemy uporządkować mundur naszego nowego towarzysza. – rzucił z uśmiechem podając Arturowi wyrywającego się Lorda Persivala.

środa, 6 lutego 2013

Barrin 4- część siódma

Kolorek i tym razem nie odpowiedział. Zamiast tego podniósł się z fotela i skierował się do maszynowni.
- Może uda mi się na szybko coś połatać – powiedział mijając Alistaira.
Mimo starań Kolorka statek leciał do stacji jeszcze ponad piętnaście minut. W chwili, gdy śluza została uszczelniona kapitan Alistair wyskoczył z niej, jak z procy i pognał w stronę sekcji magazynowej. Kolorek wyszedł spokojniej i zaczął szukać reszty załogi.

W tym czasie Artur czytał szczegółowy list przewozowy, opisujący zawartość pierwszego kontenera.
- Dobrze- mruknął – teraz chcę zobaczyć pojemnik numer dziewięćdziesiąt osiem.
Amant posłusznie wstukał numer na podręcznym terminalu. Po kilkunastu sekundach wewnętrzny system przeładunkowy przesunął żądany pojemnik na przód kontenera. Numer dziewięćdziesiąty ósmy miał standardową objętość jednego metra sześciennego i według dokumentu zawierał olej mirydowy, bardzo drogi i ekskluzywny składnik perfum, modnych wśród ziemskiej arystokracji. Artur podniósł wieko i jego oczom ukazały się rzędy fiolek wypełnionych jasno różowym płynem. Zwykle taka kontrola wystarczała, ale Artur chciał pokazać tym ludziom kosmosu, że poważnie podchodzi do obowiązków. Zablokował klapę w pozycji otwartej otworzył boczną ścianę pojemnika. Dolne warstwy były również wypełnione tackami pełnymi fiolek. Artur wyciągnął niedużą latarkę i skierował snop światła w głąb pojemnika. Nie zauważył nic podejrzanego. Uspokojony zamknął pojemnik i pozwolił mu wjechać do środka kontenera. Następnie zamknął i zaplombował główny kontener.
- Czy to już wszystko? – zapytał chudy oficer.
- Tak, ten kontener jest w porządku – odpowiedział Artur i skierował się w stronę schodów – teraz sprawdzę wyrywkowo drugi.
Nie zauważył, że Amant znów sięga ręką do kabury, jednak przerywa ten ruch pod wpływem karcącego wzroku swojego oficera. Pewnie wspiął się na kładkę wiszącą 4 metry wyżej, na poziomie kolejnego rzędu kontenerów. Zaczął iść w stronę drugiego kontenera ściągniętego z „Lancelota” gdy usłyszał głos Amanta.
- Młody, jesteś pewien że nie chcesz porozmawiać z kapitanem tej bazy przed otwarciem kontenera?
- Jestem pewien – Artur wzdrygnął się na określenie go „młodym”- że kapitan skończył wachtę, i nie ma powodu żeby zawracać mu głowę rutynową kontrolą. – Otrząsnął się gniewnie. Jak oni mogą rozkazywać absolwentowi Akademii Kosmicznej? – Mogę panów zapewnić, że wszystko odbędzie się zgodnie z procedurami.
- W to nie wątpię – Mruknął Amant wchodząc na pomost, tuż za nim pojawił się kapitan „Lancelota”- Powiedz mi, czy to twój pierwszy przydział?
Artur zarumienił się lekko i spuścił wzrok. Przed kontenerem, do którego zmierzał, na podłodze rozlany był jakiś płyn. Kolejny objaw niedbalstwa, którym trzeba będzie się zająć, pomyślał sobie.
- Owszem – odpowiedział nieco niepewnie – jednak zostałem starannie przygotowany do pełnienia wszystkich swoich funkcji. – podszedł do odpowiedniego kontenera i wystukał kod autoryzacyjny na niewielkim panelu – Znam i przestrzegam wszystkich procedur wymaganych przez prawo kosmiczne – Położył rękę na uchwycie otwierającym wielkie drzwi kontenera gdy usłyszał ciche kliknięcie. Amant mierzył do niego z pistoletu.
- W to nie wątpię – powiedział spokojnym głosem – szkoda że nie zdążysz się nauczyć że w książkach nie ma wszystkiego co potrzebne do życia. Żegnaj mały – rzucił podnosząc broń i ciągnąc za spust.

niedziela, 3 lutego 2013

Organizacyjnie

Witam Szanownych Czytelników

Pierwsza sprawa, chciałem przeprosić że blog ostatnio podumarł był, kilka dni totalnego piekła w pracy.

Druga sprawa, korekta pierwszej opowieści już jest zakończona, także od środy, przynajmniej przez dwa trzy tygodnie będę utrzymywał regularność notek. W każdą środę i sobotę będzie pokazywać się nowa porcja tekstu. Aby nie wpłynęła na to praca moja jutro ustawię automatyczne wstawiane notek.

Sprawa trzecia. Publikacja pierwszej opowieści skończy się za jakieś 2-3 tygodnie. I teraz drodzy czytacze stawiam wam pytanie- co dalej?

Możliwości są trzy. Po raz, kontynuujemy historię.
Po dwa primo wrzucamy opowieść z innego uniwersum, osadzoną w teraźniejszości i dotyczącą wymyślonych przeze mnie pseudo wampirów
Po dwa bis - inna historia to to samo uniwersum co wyżej ale historia toczy się ok 200 lat później.

Na propozycje czekam do końca publikacji pierwszej historii.

Bywajcie!!