środa, 6 lutego 2013

Barrin 4- część siódma

Kolorek i tym razem nie odpowiedział. Zamiast tego podniósł się z fotela i skierował się do maszynowni.
- Może uda mi się na szybko coś połatać – powiedział mijając Alistaira.
Mimo starań Kolorka statek leciał do stacji jeszcze ponad piętnaście minut. W chwili, gdy śluza została uszczelniona kapitan Alistair wyskoczył z niej, jak z procy i pognał w stronę sekcji magazynowej. Kolorek wyszedł spokojniej i zaczął szukać reszty załogi.

W tym czasie Artur czytał szczegółowy list przewozowy, opisujący zawartość pierwszego kontenera.
- Dobrze- mruknął – teraz chcę zobaczyć pojemnik numer dziewięćdziesiąt osiem.
Amant posłusznie wstukał numer na podręcznym terminalu. Po kilkunastu sekundach wewnętrzny system przeładunkowy przesunął żądany pojemnik na przód kontenera. Numer dziewięćdziesiąty ósmy miał standardową objętość jednego metra sześciennego i według dokumentu zawierał olej mirydowy, bardzo drogi i ekskluzywny składnik perfum, modnych wśród ziemskiej arystokracji. Artur podniósł wieko i jego oczom ukazały się rzędy fiolek wypełnionych jasno różowym płynem. Zwykle taka kontrola wystarczała, ale Artur chciał pokazać tym ludziom kosmosu, że poważnie podchodzi do obowiązków. Zablokował klapę w pozycji otwartej otworzył boczną ścianę pojemnika. Dolne warstwy były również wypełnione tackami pełnymi fiolek. Artur wyciągnął niedużą latarkę i skierował snop światła w głąb pojemnika. Nie zauważył nic podejrzanego. Uspokojony zamknął pojemnik i pozwolił mu wjechać do środka kontenera. Następnie zamknął i zaplombował główny kontener.
- Czy to już wszystko? – zapytał chudy oficer.
- Tak, ten kontener jest w porządku – odpowiedział Artur i skierował się w stronę schodów – teraz sprawdzę wyrywkowo drugi.
Nie zauważył, że Amant znów sięga ręką do kabury, jednak przerywa ten ruch pod wpływem karcącego wzroku swojego oficera. Pewnie wspiął się na kładkę wiszącą 4 metry wyżej, na poziomie kolejnego rzędu kontenerów. Zaczął iść w stronę drugiego kontenera ściągniętego z „Lancelota” gdy usłyszał głos Amanta.
- Młody, jesteś pewien że nie chcesz porozmawiać z kapitanem tej bazy przed otwarciem kontenera?
- Jestem pewien – Artur wzdrygnął się na określenie go „młodym”- że kapitan skończył wachtę, i nie ma powodu żeby zawracać mu głowę rutynową kontrolą. – Otrząsnął się gniewnie. Jak oni mogą rozkazywać absolwentowi Akademii Kosmicznej? – Mogę panów zapewnić, że wszystko odbędzie się zgodnie z procedurami.
- W to nie wątpię – Mruknął Amant wchodząc na pomost, tuż za nim pojawił się kapitan „Lancelota”- Powiedz mi, czy to twój pierwszy przydział?
Artur zarumienił się lekko i spuścił wzrok. Przed kontenerem, do którego zmierzał, na podłodze rozlany był jakiś płyn. Kolejny objaw niedbalstwa, którym trzeba będzie się zająć, pomyślał sobie.
- Owszem – odpowiedział nieco niepewnie – jednak zostałem starannie przygotowany do pełnienia wszystkich swoich funkcji. – podszedł do odpowiedniego kontenera i wystukał kod autoryzacyjny na niewielkim panelu – Znam i przestrzegam wszystkich procedur wymaganych przez prawo kosmiczne – Położył rękę na uchwycie otwierającym wielkie drzwi kontenera gdy usłyszał ciche kliknięcie. Amant mierzył do niego z pistoletu.
- W to nie wątpię – powiedział spokojnym głosem – szkoda że nie zdążysz się nauczyć że w książkach nie ma wszystkiego co potrzebne do życia. Żegnaj mały – rzucił podnosząc broń i ciągnąc za spust.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz