wtorek, 8 stycznia 2013

Barrin4 - część czwarta

Po kilku minutach błądzenia brudnymi i ciemnymi korytarzami Artur dotarł do dyspozytorni. Było to duże pomieszczenie, gdzie załoga stacji sprawdzała dokumentację, nadzorowała magazyny i sterowała przeładunkami statków. W dwóch okręgach stało kilkanaście terminali, podłączonych do centralnego komputera, jednak wszystkie były wyłączone. Panującą w sali ciemność rozjaśniał jedynie jeden włączony ekran w przeciwległym krańcu sali.
-Halo! – krzyknął Artur - Jest tu kto?
Odpowiedziała mu cisza. Szlag, pomyślał zaskoczony, ta stacja jest chyba opuszczona, jestem tu tylko ja i ten dziwak z korytarza. O co tu chodzi, do… Rozważania przerwało Arturowi donośne chrapnięcie. Zaskoczony zaczął iść w stronę zapalonego monitora, ostrożnie omijając blaty i krzesła. Był już niemal przy stanowisku gdy zobaczył że przy stoliku ktoś siedzi, a właściwie leży wyciągnięty na wysokim fotelu. Mężczyzna był gruby i zarośnięty, ubrany w poplamiony mundur, a w ręku trzymał butelkę jakiegoś cuchnącego płynu. W słabym świetle Artur nie mógł dostrzec więcej szczegółów. Delikatne piknięcie zwróciło jego uwagę na monitor. Leciał na nim film przeznaczony wyłącznie dla dojrzałych widzów. Artur wyłączył go i zobaczył uruchomiony program zarządzający ruchem okrętów wokół stacji. W centrum lekko zielonej mapy kosmosu, niebieskim kolorem zaznaczono stację. Wokół niej, zaznaczonych również na niebiesko, znajdowało się kilka par wrót. Na mapie znajdowała się też jedna czerwona kropka. Statek transportowy „Lancelot”, który powoli zbliżał się do stacji. Piknięcie powtórzyło się i na ekranie pojawił się komunikat; Okręt klasy Delta, „Lancelot” prosi o podanie numeru śluzy rozładunkowej. Artur wpadł w panikę. Potrząsnął śpiącym mężczyzną za ramię, ale jedyną reakcją było głośne chrapnięcie i upadek butelki na ziemię. Na monitorze czerwona kropeczka powoli, ale nieubłaganie zbliżała się do bazy. Artur rozejrzał się po pomieszczeniu, lecz nigdzie nie znalazł czegokolwiek przypominającego interkomu, znów spojrzał na monitor i podjął decyzję. Uruchomił aplikację komunikacyjną i kazał przycumować „Lancelotowi” do śluzy numer jeden. Już on im wszystkim pokaże, co potrafi absolwent Akademii Kosmicznej.

Wewnątrz sfery tworzonej przez bramy, znajdowała się jeszcze jedna stacja kosmiczna. Od „Barrina 4” dzieliła ją odległość kilkuset kilometrów. Była to bardzo stara konstrukcja, z czasów pionierskich wypraw kosmicznych. Zapewniała miejsce do życia i pracy dla dwudziesto osobowej załogi i pozwalała zmagazynować kilkanaście standartowych kontenerów. W chwili obecnej służyła za sypialnię dla załogi „Barrina 4”. Ciszę w jednaj z kajut przerwały ciche akordy gitary elektrycznej. Po kilku sekundach dołączyła do niej energiczna perkusja i druga gitara. Gdy wokalista zaczął śpiewać Kapitan Alistair wyłączył budzik. Przeciągnął się, podrapał po bujnej brodzie i sięgnął po terminal. Ziewnął przeciągle przeglądając informacje z sąsiednich stacji, jednak wstając z koi postanowił rzucić okiem na rejestr cumowań. I obudził się momentalnie. Na „Królowej” przyleciał nowy, pomyślał, na zmianie są Anton i Flacha. Zaraz przycumuje „Lancelot”. Cholera, jeśli się pośpieszy to może uda się uratować nowego rekruta.
- Kolorek – rzucił w interkom – zbieraj macki i za pięć minut widzę cię w transporterze. Mamy kryzys.
- Czy powie pan coś więcej, czy mam się domyślać?- w komunikatorze rozległ się syntetyczny głos.
- Powiem ci jak wystartujemy. Sprężaj się!
Pięć minut później od niewielkiej stacji odłączył się nieduży statek. Był to zmodyfikowany transportowiec klasy Omega. Dano mu mocniejszy silnik, zdemontowano uchwyty mocujące kontener i skrócono dysze silników pomocniczych. Ta maszyna miała już do końca istnienia wozić załogę pomiedzy sypialnią a stacją „Barrin 4”. Tym razem w środku znajdowały się dwie istoty. Kapitan Alistair, ze wzrostem dwustu ośmiu centymetrów, był prawdopodobnie najwyższym człowiekiem w kosmosie. Na początku kariery sprawiało mu to masę kłopotów. Do akademii Kosmicznej zdał za trzecim podejściem, kiedy w końcu udało mu się przekonać komisję, że jest w stanie spać w standardowej koi i korzystać ze standardowego prysznica. Kiedy jednak został kapitanem stacji, i jego pensja znacznie wzrosła kazał sobie zrobić sprzęty wydłużone o trzydzieści centymetrów. Niestety nic nie mógł poradzić na wymiary drzwi i przejść, więc niemal zawsze chodził lekko zgarbiony, a każde drzwi pokonywał bokiem. Drugą istotą był Kolorek. Kolorek miał niecałe osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, poruszał się na sześciu mackach, i był przedstawicielem pierwszej inteligentnej rasy, napotkanej przez ludzi w kosmosie. Rasa ta, zwana potocznie Kolorakami, niczym kameleony potrafiła zmieniać barwę całego ciała by wtopić się w otoczenie. Koloraki posiadały również wiele innych zadziwiających cech. Potrafiły zmieniać kształt tułowia, wydłużając go czy spłaszczając, a także regulować długość i ilość kończyn. Były również głuche, a komunikowały się zmieniając kolor ciała w niewielkim obszarze pomiędzy oczami. Ten sposób komunikacji jest niemożliwy do opanowania dla człowieka, dlatego szybko opracowano translator, zamieniający kombinacje kolorów na dźwięki i odwrotnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz