czwartek, 10 stycznia 2013

Barrin4 - część piąta

W tym samym czasie Artur próbował znaleźć drogę do śluzy numer jeden. Co chwilę napotykał na zablokowane drzwi i był coraz bardziej zdenerwowany. Gdy po kilku minutach błądzenia zdołał wrócić do strefy magazynowej „Lancelot” był kilkaset metrów od bazy. Zdyszany Artur wbiegł do dyspozytorni gdy statek rozpoczynał dokowanie. Oficer nerwowo poprawiał mundur obserwując jednostkę przez wizjer. W odróżnieniu od „Królowej Andromedy” ten transportowec był bardzo zadbany. Długi na dwadzieścia metrów statek był ciemno szary, a na frontowej szybie, przy śluzie namalowano ogromny miecz. Artur pierwszy raz widział taki malunek na statku. Kiedy odbywał praktyki na Pierścieniu, olbrzymiej stacji kosmicznej położonej na orbicie ziemskiej, widywał jedynie standardowe, biało niebieskie statki Kompanii Transportowej, do bólu identyczne. Właśnie przypatrywał się szczegółom jelca, gdy usłyszał przeciągłe miaukniecie, mocno zniekształcone przez pogłos panujący na magazynie. Oficer rozejrzał się. Cholera jasna, pomyślał, nie opuszczę teraz stanowiska. Lord Persival musi sam dać sobie radę. Komputer zakomunikował zakończenie dokowania, Artur ostatni raz sprawdził mundur i zezwolił na otwarcie drzwi.
- Witam na pokładzie stacji przeładunkowej „Barrin 4”, nazywam się Artur Kamasan i będę państwa oficerem prowadzącym podczas pobytu na stacji.- wygłosił oficjalnie przywitanie którego nauczył się jeszcze na pierwszym roku studiów w Akademii.
- O ja cię, nowy!- Usłyszał w odpowiedzi. Z półmroku śluzy wyłoniło się kilku mężczyzn. Na przedzie stał dość wysoki i przeraźliwie chudy mulat, ubrany w jednolicie czarny mundur z naszywką kapitana na ramieniu – A gdzie Kameleon?
- Obawiam się że reszta załogi jest… - Artur zawahał się przez chwilę – eee… niezdolna do służby. Dołożę wszelkich starań by państwa pobyt upłynął bez kłopotów i w miłej atmosferze.
- No to mamy szczęście, że na ciebie trafiliśmy – reszta załogi zarechotała – dobra, koniec żartów. Ja z Amantem zostaję, reszta ma wolne.
Sześciu mężczyzn i jedna kobieta skinęło głowami i ruszyło w głąb stacji. Artur chciał ich zatrzymać ale nikt nie zwracał na niego uwagi. Po chwili został przy śluzie z chudym oficerem i człowiekiem nazwanym Amantem. Był on całkowicie inny od swojego dowódcy. Niski i mocno zbudowany, z potarganymi mocno przerzedzonymi włosami. Dawno temu musiał złamać sobie nos, który zrósł się krzywo tworząc dorodny garb. Artur zaczynał rozumieć pseudonim kosmonauty. Cała trójka przeszła do znajdującej się poziom wyżej dyspozytorni.
- Dobra mały – oficer położył na blacie trzy czerwone karty danych – tu masz dokumenty transportowe, numery kontenerów i zapis trasy. Do ściągnięcia jest jedynka i czwórka. Potem potrzebujemy uzupełnienia zapasów.
Artur odwrócił terminal w swoją stronę i uruchomił go. Żeby tylko nie miał ustawionego hasła, prosił w duchu.
- Szlag – wyrwało się Arturowi, gdy terminal poprosił go o wpisanie hasła.
- Jakieś problemy?- Zapytał Chudzielec pochylając się nad blatem.
- Drobny błąd oprogramowania – szybko odpowiedział Artur – Chwila cierpliwości i będzie załatwione.
Artur wpisał jako hasło klucz dający dostęp do ustawień systemu. Kolejno otwierał okna szukając opcji, która pozwoliłaby mu wykorzystać sztuczkę z akademii. Po czterdziestu sekundach znalazł. Wrócił do głównego ekranu, wpisał hasło i zalogował się do systemu. Uśmiechnął się do załogi „Lancelota” i wsadził czerwone karty do odpowiednich czytników. Terminal automatycznie załadował i wyświetlił ich zawartość. Nagle rozległ się dość głośny trzask i przeciągłe miauknięcie. Amant i oficer w ułamku sekundy przylgnęli do ścian dyspozytorni i z ukrytych kieszeni wyciągnęli pistolety termiczne.
- Co to było? - krzyknął oficer.
Artura zamurowało, dopiero po trzech sekundach zdołał wykrztusić;
- To… to… mój kot, uciekł mi i schował się między kontenerami.
Piloci spojrzeli na siebie, kiwnęli głowami i schowali broń. Amant podszedł jednak do okna i obserwował magazyn. Artur przeczytał informacje o ładunku i trasie „Lancelota”. Na jednej karcie zaczął nagrywać dane potrzebne do następnego skoku przez bramę, drugą przełożył do przenośnego terminala.
- Wygląda na to że wszystko w porządku – przekazał trzecią kartę oficerowi. – Teraz zajmę się rozładunkiem. Przypominam że na czas wykonywania operacji, grawitacja w części magazynowej zostanie wyłączona- Uruchomił program sterujący maszyną do przeładunków, wpisał odpowiednie komendy i zatwierdził. Nic się jednak nie stało- Czy cokolwiek tutaj działa – mruknął a głośno powiedział – najmocniej przepraszam, mamy kolejną małą awarię. Będę musiał to sprawdzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz